Koniec historii nie nastąpił. Historia nabrała dość dużego tempa. Nie ukształtował się jeden globalny model kulturowy, cywilizacyjny czy jakikolwiek inny. Ten model, który miał być ukształtowany, czyli model liberalnej demokracji nie funkcjonuje w całym świecie – mamy bardzo silne odradzające się i kształtujące się nurty, które u swoich podstaw mają religijność – lepszą, gorszą, mniej politycznie rozgrywaną, albo bardziej – ale religijność. Przykładem są Indie z hindutwą, która jest systemem wprost religijnym. Przykładem jest Birma, gdzie buddyzm odgrywa rolę także ideologii politycznej. Przykładem są także oczywiście państwa arabskie, przede wszystkim te, które z islamu uczyniły swoją podstawę. Mamy też rosyjski faszyzm, raszyzm, czy jakkolwiek będziemy go nazywać, który także wykorzystuje religijność prawosławną, do budowania swojej ideologii. Możemy się spierać czy jest to prawdziwa religijność, czy nieprawdziwa – z perspektywy filozoficznej czy politologicznej to nie ma znaczenia czy to jest autentycznie przeżywana religijność czy nie – ważne, że elementy religijne są wykorzystywane w budowaniu polityki. A zatem można powiedzieć, że ta liberalna demokracja pozostaje tylko jednym z wielu systemów cywilizacyjnych, które kształtują świat.
Odrodzenie systemów religijnych jest bardzo mocne, bardzo dynamiczne. Dotyczy to również np. polityki inspirowanej chrześcijaństwem pentekostalnym, zielonoświątkowym, np. w Brazylii, gdzie ten wątek jest wątkiem niezwykle silnym. I wreszcie można powiedzieć, że jeszcze kilkanaście lat temu, po upadku Związku Sowieckiego, było jedno centrum, do którego aspirowały inne, słabsze, mniej bogate kraje świata i był to oczywiście świat zachodni. Ale tak już nie jest. Chiny prowadzą politykę bardzo skuteczną i wiele aspiracji różnych państw świata kierowanych jest właśnie do nich, a nie do świata zachodniego, co z perspektywy bioetycznej, ma swoje istotne znaczenie.
Co to oznacza? To oznacza, że niestety, pragnienie, marzenie o jednym, etycznym, globalnym uniwersum, o takiej przestrzeni etycznej, w której będziemy zgadzać się – przynajmniej co do absolutnych podstaw – możemy już włożyć między bajki. Nie chodzi tylko o ten spór, który kształtuje od bardzo wielu lat klasyczną katolicką bioetykę, czyli spór ze światem etyk utylitarystycznych, pragmatycznych czy innych. To oczywiście jest także prawda – ten spór nadal istnieje – mamy bardzo silnie wyeksponowane główne problemy bioetyczne, o jakich dyskutujemy w tej przestrzeni, ale mamy także spór, który toczy się na zupełnie innym polu i w zupełnie innym miejscu – spór między etykami, którzy przyjmują godność osoby ludzkiej, mogą ją różnie rozumieć, mogą różnie przypisywać różnym etapom rozwoju istoty ludzkiej tę godność, ale generalnie zgadzają się co do tego, że godność osoby ludzkiej jest istotną wartością. To są etyki w dużym uproszczeniu chrześcijańskie i postchrześcijańskie, czyli wyrastające z zachodniego kręgu kulturowego. Ale mamy cały zestaw etyk, które koncepcji osoby ludzkiej oraz jej godności po prostu nie przyjmują, ona dla nich nie jest istotna. W związku z tym np. zakaz badań czy modyfikowania genomu ludzkiego ich nie interesuje. Z ich perspektywy on nie ma uzasadnienia moralnego. W związku z tym, zakazy, których nie da się wyegzekwować, bo nie ma takiego prawa międzynarodowego, żeby je wyegzekwować, są przez nich wprost i otwarcie, ale częściej nie wprost i nie otwarcie ignorowane. Między tymi wszystkimi systemami zachodzą rozmaite interakcje. Bardzo często nie ma prostej odpowiedzi, z kim jesteśmy po jednej stronie, a z kim jesteśmy po dwóch stronach.
Najbardziej znaną i najczęściej przywoływaną, głównie na skutek działań Stolicy Apostolskiej za czasów pontyfikatu św. Jana Pawła II, istotną grupą, która miała być przyjazna etykom klasycznym są państwa islamskie, które rzeczywiście zablokowały pewne decyzje ONZ w sprawie uznania aborcji za prawo człowieka. Natomiast trzeba pamiętać, że sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana. Państwa islamskie poparły Stolicę Apostolską nie dlatego, że są przeciwko aborcji (bo generalnie islam, Koran, szariat na aborcję zezwalają – jest ona w pełni dopuszczalna), ale dlatego, że państwa islamskie zakładały, że jest to element depopulacyjnej polityki Zachodu wobec państw arabskich i to był powód sprzeciwu. Jeśli popatrzymy na politykę Iranu, to ona doprowadziła do błyskawicznej depopulacji i ogromnego kryzysu demograficznego w tym państwie. Dlaczego? Także dlatego, że posługiwano się aborcją oraz namawiano wyznawców szyickiego odłamu islamu, żeby nie mieli dzieci i to się udało zrobić – tzn. przekonanie ludzi do tego, żeby nie mieli dzieci jest prostsze niż przekonanie ich do rzeczy odwrotnej.
Eutanazja. W tej sprawie rzeczywiście zgadzamy się z islamem. To jest kwestia, w której możemy wspólnie działać. Z kolei islamski model rodziny jest nie do zaakceptowania z perspektywy etycznej czy bioetycznej świata zachodniego, nie tylko chrześcijańskiego. Różnimy się także w sprawie in vitro. Islam generalnie pozwala, tak jak judaizm. Nie ma przeszkód, aby tam wykonywać te procedury. Jeśli chodzi o badania genetyczne, to również nie ma większych problemów. Pytanie dotyczy wyłącznie tego, czy można genetycznie modyfikować świnie, ewentualnie czy można wykorzystywać komórki świń do badań np. w transplantologii. Są bioetycy islamscy, którzy powiedzą, że można, są tacy, którzy powiedzą, że nie można, bo to są zwierzęta nieczyste. To jest temat, który nas może nie interesuje, ale trzeba mieć tego świadomość.
Chrześcijaństwo – buddyzm. Znowu mamy różne etyki buddyjskie i bardzo różnie są one ukierunkowane, ale w największym skrócie niemała część etyków buddyjskich powie, że w przypadku aborcji nie ma problemu. Może nie jest to coś, co jest absolutnie etycznie obojętne i za co czasem trzeba jakoś w tym karmicznym kole odpokutować. Do eutanazji jest różne podejście – szczególnie zachodnie nurty buddyzmu nie będą specjalnie jej odmawiać. Bardziej klasyczne buddyzmy są bardziej umiarkowane. In vitro i badania na embrionach – znowu nie ma między nami specjalnego porozumienia. W krajach tradycji filozoficznej Dalekiego Wschodu – to nie tylko buddyzm, ale także taoizm i konfucjanizm – te badania są prowadzone na najszerszą z możliwych skal – przede wszystkim w Korei, w mniejszym stopniu w Chinach, bo to jest państwo totalitarne, ukształtowane przez pewne wcześniejsze formy, ale przede wszystkim promujące filozofię komunistyczną, chociaż też już mocno przenikniętą wartościami tradycyjnymi. Tam te badania są najszerzej prowadzone i w zasadzie nie ma żadnych ograniczeń – wynika to także z rozumienia tego, kim jest dla nich osoba ludzka.
Ostatni przykład – chrześcijaństwo-utylitaryzm. Oczywiście w kwestii aborcji też się nie dogadamy, bo nie ulega żadnej wątpliwości, dla ogromniej większości myślicieli zachodnich, współczesnych, liberalnych, utylitarnych, że aborcja jest czymś absolutnie dopuszczalnym, ba – jest jednym z podstawowych praw kobiety, czy może nawet najbardziej podstawowym. W sprawie eutanazji też się nie dogadamy, bo ten problem wchodzi także bardzo głęboko w odmienność założeń.
To jest kolejny krok na tej równi pochyłej. Najprościej powiedzieć, że jeżeli godzimy się na to, żeby z faktu przynależności do gatunku ludzkiego nie wynikało prawo do życia, czyli jeżeli przyjmujemy, że muszą być jakieś inne powody, dla których jednostka należąca do gatunku ludzkiego ma prawo do życia niż przynależność do gatunku ludzkiego, to ostatecznie te prawa mogą nie tylko, na pewnym etapie, zostać przyznane, np. z powodu etapu rozwojowego, albo stanu rozwoju intelektualnego, ale mogą również zostać odebrane, jeśli z jakichś powodów stan zdrowia, stan psychiki, albo nawet wola jednostki są odmienne. W tej sprawie się nie pogodzimy. Ale już prawdopodobnie jesteśmy w stanie, przynajmniej z niektórymi przedstawicielami myślenia pragmatycznego, utylitarnego, liberalnego czy lewicowego, ale zachodniego, porozumieć się co do części badań dotyczących modyfikacji ludzkiego dziedzictwa genetycznego. Znakomitym przykładem jest Habermas, który w swojej książce pokazuje, dlaczego tak naprawdę, wychodząc z absolutnie pragmatycznych założeń, utylitarnych, liberalnych nie można się na to zgodzić. I można powiedzieć, że poza przestrzenią anglosaską, gdzie te zapisy prawne są dużo bardziej liberalne, jednak zasada godności osoby ludzkiej i nienaruszalności dziedzictwa genetycznego człowieka jest jakoś lepiej lub gorzej egzekwowana. Nawet Fukuyama w pewnym sensie zgodziłby się na to, żeby te ograniczenia wprowadzać. Pokazuje to zresztą w kapitalnym, nieco złośliwym obrazie, zadając pytanie, czy zgodzilibyście się na to, gdybyście mieli pewność, że homoseksualizm jest genetycznie uwarunkowany, czy przyznalibyście rodzicom prawo do takich badań, żeby móc potencjalnie wyeliminować zarodki, które mają takie dziedzictwo genetyczne. I odpowiada oczywiście: nie zgodzilibyście się na to. W tej sprawie mówię z Fukuyamą absolutnie jednym głosem. Widzimy, że w tej sprawie nie jest łatwe pełne porozumienie, ale pewne wspólne podstawy mogą zostać zachowane.
Bardzo trudne będzie wypracowanie jednej wspólnej globalnej bioetyki. Takiej bioetyki, która na jakimś poziomie, mogłaby doprowadzić do wspólnych wniosków, które ostatecznie mogłyby się przełożyć na jakieś formuły prawne, nie tylko prawa krajowego, tylko w globalnym świecie. Różni nas to, że na takim zupełnie podstawowym poziomie mamy kompletnie odmienne założenia. Cywilizacja zachodnia była zbudowana, co już się często zmienia w różnych nurtach filozofii, także zachodniej, na przyjęciu istotnej różnicy między człowiekiem a innymi zwierzętami.
Cywilizacja zachodnia przyjmuje, że jesteśmy również zwierzętami, ale zakłada, że między nami, a pozostałymi zwierzętami jest istotowa różnica. Można powiedzieć, że takim fundamentem są słowa z Księgi Rodzaju, że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże. Można powiedzieć, że zlaicyzowaną, zsekularyzowaną, wersją tego przekonania jest przekonanie, o jakiejś nieutracalnej odróżniającej człowieka od zwierząt godności osoby ludzkiej. Czy ktoś wiąże ją z aktem stworzenia, czy nie, nie ma ostatecznie znaczenia, ale ta różnica istnieje. Jeśli jej nie ma, to budujemy odmienne rozumienie etyczne, odmienne systemy etyczne. To jest także różnica w kwestii oceny struktury aktu moralnego, jak rozumiemy ten akt moralny, jak go powinniśmy wartościować. Bez próby poszukania tych wspólnych jakichkolwiek założeń, nie jesteśmy w stanie zatrzymać prowadzonych w różnych krajach badań np. badań dotyczących głębokiej modyfikacji genetycznej ludzkich zarodków. Mamy taki najbardziej znany przykład, którym są badania w Chinach, dotyczące wprowadzenia do ludzkiego genomu elementów blokujących rozwój wirusa HIV, żeby człowiek był odporny. Ale wiele wskazuje na to, że może chodzić o coś innego.Pojawiają się takie informacje medialne, że tak naprawdę chodzi o podniesienie poziomu inteligencji. Na myszach już udało się to zrobić, więc próbujemy to zrobić na ludziach. Wiemy, że u myszy skutkuje to większą podatnością na ból, choroby, także skróceniem życia, ale Chińczykom to nie przeszkadza, jeśli wierzyć doniesieniom prasowym, w prowadzeniu takich eksperymentów. Z perspektywy chińskiej, jeśli osoba ludzka nie ma godności, i jeśli wspólnota, rodzina, państwo, stoi wyżej niż jednostka, i jest bardziej kluczowa niż życie jednostki, to ostatecznie możemy zadać pytanie, dlaczego dla wspólnoty jest czymś dobrym, że niektóre z jednostek będą miały dużo wyższą inteligencję, a z jej perspektywy nie jest czymś istotnym, że będą żyły krócej.
Bardzo podobny spór będziemy mieli wokół chimer ludzko-zwierzęcych, które byłyby rzeczywiście jakąś formą skrzyżowania zwierząt i ludzi i wiemy, że nawet Wielka Brytania wydaje zgody na to, żeby do pewnego momentu takie chimery hodować. Oczywiście jest jasne polecenie, żeby po kilkunastu dniach je likwidować, tu jest to ewidentnie utylitarne, pragmatyczny argument, że być może coś uda się nam znaleźć i wymyślić nowe środki. Ale znowuż, jeśli nie ma istotowej różnicy między człowiekiem a zwierzęciem, to – moim zdaniem to i tak da się uzasadnić, dlaczego nie powinniśmy tego robić, np. genetycznym dziedzictwem ludzkości, które powinniśmy chronić – te argumenty stają się od razu dużo słabsze, jeśli tej różnicy nie ma. A zatem bez jakiejś formy porozumienia, bez jakiejś formy szukania platformy – nie tylko prawnej i politycznej, ale również na jakimś poziomie etycznej, bioetycznej wspólnoty – nie da się zatrzymać pewnych badań. Bo świat zachodni może zakazywać, naukowcy mogą apelować, ale te badania się toczą,, tylko że poza jakąkolwiek kontrolą. Stoimy jeszcze przed tym problemem, że nawet jeśli byśmy zakazali takich badań, to mamy państwa totalitarne, które tych zakazów nie będą egzekwować. Korea Południowa jest państwem demokratycznym, nieporównywalnym z Koreą Północną czy z Chinami, ale też prowadzi takie badania. Natomiast Chiny są państwem totalitarnym, i one tych badań nie zakażą, bo z ich perspektywy one są badaniami opłacalnymi.
Jakie możemy mieć propozycje odpowiedzi na to pytanie? Tych propozycji w przestrzeni bioetycznej jest wiele i one są – jak zwykle – wzajemnie sprzeczne. Można je sprowadzić do kilku podstawowych. Jedno, to nie jest oczywiście przestrzeń samej bioetyki, tylko raczej przestrzeń myślenia etycznego czy raczej politycznego – Rawls powie: „musimy znaleźć najmniejszy wspólny poziom porozumienia, a całą resztę pozostawić decyzji jednostek”. Pytanie czy na pewnym poziomie ten najmniejszy wspólny mianownik jest czymś, co cokolwiek załatwia. Wydaje się, że nie. Bo rzeczywiście różnimy się w kwestiach absolutnie podstawowych i nawet wydaje się, że czasami łatwiej nam się porozumieć – przy wszystkich różnicach – z tym zachodnim utylitaryzmem czy pragmatyzmem, bo on jednak wyrasta z tych samych założeń myślowych, poszedł w zupełnie innym kierunku, w tej chwili opiera się na zupełnie innych rzeczach, ale wyrasta z tej samej rzeczywistości, niż porozumieć się z systemami, które wyrastają z innej metafizyki, z innej religijności.
Druga próba to jest próba Hansa Künga, który w Polsce jest głównie znany jako teolog katolicki, bardzo krytyczny wobec kolejnych papieży, ale ostatnie lata jego pracy to są badania nad próbą stworzenia etyki globalnej, takiego systemu, który przez pewne fenomenologiczne wglądy próbowałby dojść do tego, co łączy akt moralny i myślenie moralne różnych systemów etycznych i religijnych. Nie wydaje się jednak, żeby również na tym poziomie Hans Küng, przy całym geniuszu, jaki w to włożył, był w stanie stworzyć rzeczywiście platformę, z której można wyprowadzić coś więcej niż ogólne refleksje na temat tego, czym jest akt moralny. Inaczej mówiąc, żeby udało się na tej podstawie zbudować system etyczny, który mógłby zostać przyjęty. Ten system nie odpowiada na konkretne pytania – np. na pytania, w którym momencie kończy się życie – nie odpowiada, bo nie jest w stanie. Tak, jak nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, kiedy zaczyna się życie. Pytanie o początek życia jest oczywiście pytaniem biologicznym, ale z perspektywy filozoficznej zapytalibyśmy: w którym momencie z faktu, że ktoś przynależy do gatunku ludzkiego, zaczynają wynikać konkretne uprawnienia dla tej jednostki. Nie odpowiada, bo nie jest w stanie tego zrobić.
Czy zatem konieczne jest pogodzenie się z tym, że będziemy uczestniczyli w wielu etycznych światach? I jest czymś śmiertelnie niebezpiecznym dla rzeczywistości biotechnologicznej, dla przestrzeni bioetycznej, jeśli jakieś badania prowadzone są w jakiejś części świata, bo ona się na to zgadza i jeśli one zakończą się sukcesem, to na pewno zostaną opublikowane, poza – badaniami militarnymi, które są wykorzystywane wyłącznie do celów militarnych. Jeśli zostaną opublikowane, to w innych krajach, na początku w tych sympatyzujących z tym nurtem myślenia, będzie się próbowało to powtórzyć.My bardzo często zastępujemy myślenie moralne – myśleniem technicznym – jeśli coś jest możliwe, to trzeba to zrobić. A jeśli zrobił coś jeden zespół badawczy, to przecież obowiązkiem innego zespołu badawczego jest sprawdzenie czy to rzeczywiście jest prawdziwy wynik. Po którymś sprawdzeniu, pewna technika, która początkowo mogła nawet szokować opinię publiczną – w pewnym momencie przestanie, bo staje się jednym z wielu newsów. A im więcej o tym rozmawiamy, im więcej debaty na ten temat się toczy, tym bardziej ludzie mówią sobie: „już tyle czasu o tym rozmawiamy. Debatujemy o tym od kilku lat, to może jednak należałoby się na to zgodzić, żeby pójść trochę do przodu”. Szczególnie, że nikt nie mówi, że to są badania dla samych badań. Współczesna nauka nie jest arystotelesowska i nie mówi, że najwyższą nauką jest teoria. Nie badamy, żeby poznać teorię. Badamy, po to, żeby były nowe środki leczenia, żeby były nowe metody medyczne itd. Czy to jest prawda o tych badaniach, czy nie, to zupełnie inne pytanie, ale one są tak przedstawiane. Ostatecznie to jest bardzo niebezpieczne, dlatego że im więcej będzie takich badań –tym po pierwsze one będą się radykalizowały – tu wchodzimy na równię pochyłą – i tym będą one bardziej powszechne i tym bardziej będą one przenikać do tych przestrzeni prawnych, w których są na tym etapie zakazane. Na to szczególnie otwarty jest system anglosaski, ze względu na swoją specyfikę, który wiele rzeczy reguluje na poziomie decyzji sądu, a niekoniecznie na poziomie decyzji parlamentu, ale system francuski jest również na to otwarty – np. ustawa bioetyczna ma być modyfikowana co kilka lat. Co więcej, w związku z tym, że żyjemy w świecie globalnym, to jesteśmy w stanie, jeśli dysponujemy odpowiednimi środkami, wybierać sobie systemy prawne i moralne, w których dane badania będą realizowane. Jeżeli ktoś chce mieć dziecko, a nie może, bo np. żyje w związku homoseksualnym, no to ma do wyboru – może mieć to dziecko na Ukrainie, która jest – hubem surogatkowym na Europę, albo w Indiach, które są hubem dla innej części świata. I nawet jeśli w jego kraju to jest nielegalne, to wyjazd za granicę jest możliwy. A ceny – jakkolwiek znowu by to brutalnie nie brzmiało – na Ukrainie były mniejsze niż w krajach zachodnich, które nawet jeśli się na to nie godzą (chociaż niektóre się godzą), to przynajmniej jakoś to regulują. Jeśli ktoś potrzebuje modyfikacji genetycznej to ma do dyspozycji Chiny, Korę Południową, do pewnego stopnia niektóre z krajów basenu Morza Śródziemnego – włoscy genetycy chętnie pracują w krajach północnej Afryki, które tego nie kontrolują w taki sposób, jak inne kraje. To jest dodatkowa trudność – nie dość że żyjemy w systemie zdywersyfikowanym moralnie, to żyjemy także w systemie, w którym kapitał jest kluczowy –jeśli na czymś można zarobić, to przy tym zdywersyfikowanym etycznie świecie, zawsze znajdzie się miejsce, gdzie będzie można to zrobić. Gdy ludzie nie mają za co żyć, to są gotowi zgodzić się być przedmiotem eksperymentów, albo przedmiotem bycia surogatką.
Co możemy zrobić? Musimy kontynuować badania i refleksję nad próbą szukania choćby minimalnej wspólnej matrycy antropologicznej – nawet jeszcze nie bioetycznej, tylko szukania odpowiedzi na pytanie: w czym jesteśmy się w stanie porozumieć, co do tego, kim jest człowiek, zachowując swoją tożsamość, ale zachowując również poziom bezpieczeństwa dla świata. Ustalenie prawnego, nie bioetycznego – minimum ochrony dziedzictwa genetycznego ludzkości, oznacza również konieczność stworzenia, nawet jeśli nie do końca skutecznego, systemu egzekucji tego prawa – to znaczy dopóki to prawo nie będzie w jakiś sposób egzekwowane na poziomie międzynarodowym, nie tylko krajowym, to jego istnienie będzie pozbawione w gruncie rzeczy sensu. Po trzecie, co jest jeszcze trudniejsze, a w zasadzie niemożliwe – to próba zbudowania szerszej przestrzeni sprawiedliwości, bardziej sprawiedliwego układu świata. Są to zadania niełatwe. My jako świat stoimy przed wielkim wyzwaniem, bo niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzący czy niewierzący, to skutki tych działań, skutki tych naruszeń, będziemy ponosić wszyscy.