Kościół katolicki jest obecnie w Polsce liderem wprowadzania procedur chroniących dzieci przed wykorzystaniem seksualnym. Skoro tak, to czemu właśnie ta instytucja spotyka się z największą krytyką w obszarze wyjaśniania podobnych przestępstw?
Jest źle, czyli dobrze?
Na początku lata 2023 roku opublikowany został ciekawy materiał autorstwa redaktorów Sz. Piegzy oraz J. Schwertnetra pt. Droga. To film opowiadający historię pana Sławka z Wadowic. Człowiek ten wiele lat temu został wykorzystany seksualnie przez dwóch kapłanów. Jeden z nich już nie żyje. Drugi w postępowaniu kanonicznym przyznał się do winy. Pan Sławek zdecydował się wybaczyć sprawcy jego czyn. Ostatecznie, w obecności biskupa R. Pindla z Bielska Białej udał się do starszego już księdza, by publicznie wyznać, że wybacza mu cierpienie i krzywdę, których od niego doznał będąc w dzieciństwie wykorzystanym seksualnie. Wspomniany tutaj obraz wyprodukowany został przez portal „Onet”, który niejednokrotnie wypowiada się w sposób stanowczy oraz krytyczny na temat sposobu wyjaśniania przypadków przestępstwa pedofilii podejmowanych przez instytucje kościelne. Co jednak ciekawe, film ten niestety nie spotkał się z wielkim zainteresowaniem mediów. Wspomniani dziennikarze chcieli pokazać pozytywny przykład działania systemu, który także oni wcześniej, w sposób jednoznaczny krytykowali.
Opisana tutaj sytuacja stanowi być może zaskakujący wstęp do pokazania, w jakim obecnie miejscu jesteśmy w kwestii podejścia Kościoła katolickiego w Polsce do tematu wykorzystania seksualnego. Jednocześnie jednak mamy świadomość, że opisana w Drodze sytuacja i zachowanie duchowieństwa przez wiele osób mogą zostać uznane za pozytywny wyjątek od gorszej reguły.
A zaczęło się….
W Polsce temat wykorzystania seksualnego dzieci przez niektórych duchownych spotyka się z większym zainteresowaniem opinii publicznej dopiero od kilkunastu lat. Najgłośniejsza sprawa dotycząca szeroko pojętego zjawiska molestowania dotyczyła na początku XXI w. osoby abp. Juliusza Paetza. Niesłusznie przez część dziennikarzy nazywany jest on pedofilem. Był on bowiem oskarżony o molestowanie seksualne, ale podległych mu dorosłych kleryków. Sprawa ta odsłania nam szereg znaków zapytania dotyczących zatajania przed Janem Pawłem II informacji o niepokojących sytuacjach mających miejsce w Poznaniu w tym czasie. Osobiste interwencje w Watykanie dziekana Wydziału Teologii UAM, cenionego teologa ks. prof. Tomasza Więcławskiego, nic nie dały. Dopiero przekazanie przez dr Wandę Półtawską listów ojcu świętemu doprowadziło do zmian. Niestety także owa zmiana pokazuje nam obszar aktywności, który nazwać można pozornym. Pojawia się bowiem kara, której daleko do dolegliwości. Nakaz ustąpienia z urzędu trudno uznać za karę dotkliwą, w chwili, w której to nadal z godnościami dany biskup witany jest na terenie parafii w diecezji, którą zarządzał. Sprawa abp. Paetza odsłoniła tym samym trzy bardzo ważne zjawiska, jakie nadal kładą się cieniem w działaniach Kościoła katolickiego, wyjaśniającego przypadki przestępstw o charakterze seksualnym. Są nimi:
1. zatajanie informacji dotyczącej przestępstwa (brak możliwości wywołania zmiany),
2. pozorność kary, jaka zostaje nałożona, w szczególności na hierarchę,
3. brak wyjaśnienia wszystkich okoliczności danej sprawy, jakie miały miejsce w przeszłości.
W odniesieniu do każdego z tych elementów zarówno na poziomie prawa państwowego, jak i kanonicznego, widzimy ogromne, co ważne – pozytywne zmiany. Niestety są także praktyki, które nadal wywołują zdziwienie swoim istnieniem.
W pierwszym elemencie można dzisiaj mówić o braku sytuacji, w których to biskupi ukrywaliby informacje dotyczące podejrzenia przestępstwa dokonanego przez podległego im księdza. Obowiązujący w Polsce od 2017 r. znowelizowany art. 240 kk zobowiązuje (pod groźbą kary) każdego do powiadomienia organów ścigania o podejrzeniu zaistnienia podobnego przestępstwa. Także dokumenty Stolicy Apostolskiej, jak chociażby wpierw zniesienie przez papieża Franciszka tajemnicy papieskiej, a następnie wydanie watykańskiej instrukcji dotyczącej współpracy z instytucjami państwowymi, w sposób jednoznaczny wskazuje na obowiązek denuncjacji i współpracy. Niestety jednak, drugi z przywołanych elementów jest nadal bardzo obecny w działaniach Kościoła katolickiego na poziomie centralnym. W gronie ukaranych przez Watykan biskupów oskarżonych o niewłaściwe reakcje na przypadki wykorzystania seksualnego dzieci, polscy hierarchowie zajmują jedno z czołowych miejsc. Niestety najczęstszą karą jaka ich za to spotyka jest: utrata urzędu, zakaz udziału w wydarzeniach publicznych na terenie diecezji gdzie urzędowali oraz nakaz wpłacenia pieniędzy na Fundację Świętego Józefa. Kary te nie są zatem dolegliwe, co widać w aktywności kilku polskich hierarchów, którzy nie przestrzegając zakazów działalności publicznej uczestniczą w np. ingresach nowych biskupów do katedr.
Wspomniana już Fundacja Świętego Józefa zajmuje szczególne miejsce na mapie inicjatyw wspierających w Polsce osoby skrzywdzone. To powołana przez Konferencję Episkopatu Polski organizacja, na której działanie finansowo składają się polscy księża i biskupi. Jej celem jest wspieranie osób wykorzystanych seksualnie w dzieciństwie przez niektórych duchownych. Wsparcie to polega m. in. na opłacaniu psychoterapii oraz pomocy i reprezentacji prawnej. Fundacja podejmuje od kilku lat także szereg innych działań. Sponsoruje szkolenia m. in. dla:
– delegatów ds. ochrony dzieci i młodzieży,
– kuratorów sprawujących nadzór nad skazanymi kanonicznie duchownymi oraz
– duszpasterzy skrzywdzonych przestępstwem pedofilii.
Działania Fundacji odnoszą się także do trzeciego z wyżej wymienionych obszarów, a więc do badania zjawisk, jakie miały miejsce w przeszłości. To dzięki m. in. jej wsparciu wykonane były pierwsze w Polsce badania statystyczne opisujące przypadki wykorzystania seksualnego dzieci w przeszłości przez duchownych. Było już kilka tur podobnych badań realizowanych przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. W Polsce nie ma obecnie drugiej instytucji, która podjęłaby podobny, ilościowy audyt. Niestety, przy pełnym docenieniu podobnych inicjatyw i działań, nadal spotkać się można z wyraźną barierą. Brak jest bowiem na poziomie Episkopatu inicjatyw zmierzających do poznania nie tyle liczbowego stanu sprawy, ile raczej konkretnych sytuacji opisujących sposób reagowania władz kościelnych na przypadki wykorzystania seksualnego dzieci.
Jak jest?
Gdy wstępnie podsumuje się aktywność Kościoła katolickiego w Polsce, w omawianym obszarze dostrzega się liczne działania prewencyjne, co odzwierciedlają badania statystyczne. Zauważyć można rozwój działań na poziomie konkretnych wspólnot, jak chociażby oazowego Ruchu Światło-Życie. Doskonale istotę prewencji Kościoła oddaje przykład ww. delegatów, którzy coraz lepiej realizują swoje zadania, często wsparci pomocą terapeutyczną natychmiast oferowaną osobom zgłaszającym krzywdę. Jednocześnie nadal społeczeństwo ma w pamięci opisane m. in. w filmach Tylko nie mów nikomu oraz Zabawa w chowanego przypadki przenoszenia kapłanów na inne parafie czy do innej diecezji w sytuacji, w której doszło do ujawnienia przestępstwa seksualnego. Podobne, masowe zjawisko przedstawili w kontekście okresu PRL dziennikarze Tomasz Krzyżak oraz Piotr Litka, którzy badając archiwa PRL, opisali dziesiątki sytuacji, w których dochodziło do skazania kapłanów podejrzanych o popełnienie przestępstwa pedofilii. Jednocześnie dziennikarze ci ujawnili, że w konkretnych przypadkach brak było w przeszłości reakcji kurii na przekazywane przez rodziców informacje dotycząca krzywdzenia ich dzieci. Pojawia się w tym miejscu kilka pytań. Po pierwsze: Dlaczego nie reagowano w konkretnych sytuacjach ujawnienia krzywdy? oraz dlaczego nadal nie wyjaśniono na poziomie polskiego Kościoła w jaki sposób przez lata instytucja ta reagowała uzyskawszy podobne informacje? Odpowiedź na powyższe pytanie ma charakter historyczno-kliniczno-teologiczny.
Dla biskupów informacja o kapłanie przestępcy mogła oznaczać z jednej strony pojawienie się zawodu co do danej osoby, ale z drugiej mogło wystąpić podejrzenie oskarżania przez SB niewinnego człowieka np. zaangażowanego duszpastersko. Jednocześnie w okresie powojennym do lat 80. XX w. nie mówiono głośno o traumie, jaka wiąże się zawsze u dziecka wykorzystanego seksualnie. Zakładanie, że biskupi w tamtych czasach mieli chociażby połowę wiedzy i świadomości dotyczącej omawianych przestępstw, jaką mają dziś hierarchowie – jest błędem w myśleniu. Nie jest nim jednak oczekiwanie od następców apostołów troski i wrażliwości oraz duszpasterskiego zaangażowania, które w chwili uzyskania szokujących wiadomości powinno wystąpić. Trzeba podkreślić, że dla wielu duchownych – być może także i dzisiaj – podobne zachowania kierowane względem dzieci nie są przestępstwem, ale nade wszystko grzechem. Więcej, pedofilia mylona bywa z homoseksualizmem. Choć brzmi to zaskakująco, to oddają to stwierdzenia typu: „On lubił chłopców!”. W podobnych słowach opisywano działania kapłana, który z diecezji tarnowskiej przeniesiony został na teren Ukrainy. Obecnie mowa jest o ponad 90 osobach skrzywdzonych przez tę osobę zarówno na terenie Polski, jak i Ukrainy. Czyny tego księdza nie tyle postrzegane były jako przestępstwo, ale jako zło moralne, które nie tyle wymagało powiadomienia prokuratury, ile wiązało się z koniecznością pojawienia się spowiedzi i pokuty.
Aktualnie, z perspektywy polskiej dyskusji dotyczącej wspomnianego tutaj tematu, dostrzec można swoisty pat. Z jednej strony mamy szereg świetnych inicjatyw podejmowanych przez związane z Kościołem katolickim instytucje. Mowa tu o ww. Fundacji Świętego Józefa, ale także o Centrum Ochrony Dziecka w Krakowie. Ta świetna instytucja działająca przy Akademii Ignatianum wydaje nie tylko bardzo cenione publikacje dotyczące prewencji przestępstw pedofilii. Miejsce to szkoli również ekspertów, którzy następnie w swoich środowiskach wdrażają konkretne programy np. dotyczące ochrony przed przemocą dzieci z niepełnosprawnością. Nie można także zapomnieć o inicjatywie świeckich: „Zranieni w Kościele”. To dzięki niej wiele osób zdecydowało się na rozpoczęcie drogi terapii. Na uwagę zasługuje także powołana przez polskich dominikanów komisja mającą zbadać sytuacje dotyczące o. Pawła M. oskarżonego o przemoc psychiczną, fizyczną i seksualną stosowaną wobec dorosłych kobiet uczęszczających do prowadzonego przez niego duszpasterstwa. Z tego powodu pojawia się ciekawa, ale niestety smutna refleksja. Wspomniana tutaj, mająca zagwarantowaną niezależność, komisja przeprowadziła profesjonalną analizę materiałów prawno-kanonicznych dotyczących zakonnika. Działania te uzupełnione były o wiedzę ekspercką członków komisji odnoszącą się do seksuologii i psychologii. Gremium to (podobnie jak powołana przez Episkopat francuski komisja), miało dostęp do wszystkich dokumentów zgromadzonych w zakonnej kurii. Niestety podobnej komisji w Polsce na poziomie Episkopatu jeszcze nie ma. W pierwszych miesiącach 2023 r. pojawiła się deklaracja, że takie gremium powstanie, a jego celem będzie podjęcie merytorycznych badań historycznych dotyczących spraw, w których w szczególności księża zostali oskarżeni w przeszłości o wykorzystanie seksualne dziecka. Zapewniono też, że analiza ta uwzględniać będzie również konteksty społeczne.
A zatem…
Próbując odpowiedzieć na wskazane we wstępie pytanie trzeba zwrócić uwagę na jedną kwestię. W Polsce Kościół katolicki jest instytucją szczególną zarówno dla osób wierzących, jak i tych, które w żadnej mierze nie czują się związane z tą instytucją. Dla jednych to miejsce ważne z racji rozwoju duchowego. Dla innych może być ważne z powodów np. historycznych. Paradoksalnie jednak najwięksi krytycy działań duchowieństwa czynią to mając świadomość, że „komu więcej dano, od tego więcej oczekiwać się będzie”. Innymi słowy, trudno na poziomie świadomości przyjąć, że ktoś kształcony w obszarze etyki, moralności i niesienia dobra może dopuścić do zaistnienia obiektywnego zła, które ukazuje się w formie seksualnego przestępstwa. O. dr Jacek Prusak pisząc w swoich analizach na temat omawianego tutaj typu przestępstwa dokonanego przez np. kapłana zwrócił uwagę, że w takim wypadku można mówić o tzw. „kazirodztwie duchowym”. Kapłan dla społeczeństwa – bez względu na sposób oceny instytucji Kościoła – jest kimś istotnym, ważnym, potrzebnym, bądź tylko (aż) tajemniczym, ciekawym, kimś z innej epoki. To jednak ktoś, kogo naturalnie wręcz lokujemy w obszarze dobra i troski. Często spotkać się można z tezą wskazującą, że celowo podejmowany jest atak na Kościół, zapominając, że także sportowcy, artyści i inni przedstawiciele prominentnych zawodów mają w swoim gronie sprawców podobnych przestępstw. Teza ta niestety daleka jest od rzetelności. Z całą pewnością są antagoniści Kościoła katolickiego, którzy z sobie znanych powodów czynić będą wszystko by umniejszyć jego znaczenie i wpływy w społeczeństwie. Niestety jednak zainteresowanie przypadkami wykorzystania seksualnego dzieci przez niektórych duchownych związane jest wprost z dalekim od ideału sposobem reagowania przez lata hierarchii na podobne przestępstwa. Wykorzystanie seksualne dzieci pojawia się tam gdzie są osoby małoletnie. Sprawców spotykamy wśród trenerów, nauczycieli oraz lekarzy, artystów i rodziców, bądź innych bliskich. Wskazane tutaj grupy zawodowe nie są jednakże zorganizowane nawet w połowie tak, jak właśnie wspólnota katolicka.
W kontekście duchowieństwa wielu ekspertów zwraca uwagę, że obecnie w Polsce przeżywana jest podobna sytuacja, do tej, która miała miejsce w USA na początku XXI w. po opublikowaniu zeznań w ramach słynnego „Spotlight”. Mowa o materiałach dotyczących tuszowania przypadków pedofilii przez bostońskich biskupów, co w swoich artykułach ujawnili dziennikarze „The Boston Globe”. Pogląd ten jest słuszny. Konieczne jest jednak pewne uzupełnienie. Polskie duchowieństwo, w tym zwłaszcza polska hierarchia przez kilka dekad funkcjonowała w swoistej „bańce wyjątkowości”. Należy pamiętać, że od 1978 r. na tronie piotrowym zasiadał Polak. Historia najnowsza Polski wiąże się z niekwestionowanym prześladowaniem Kościoła, co spowodowało pojawienie się w społeczeństwie specjalnego miejsca właśnie dla tej instytucji. W ostatnich dekadach nasz kraj miał w gronie kapłanów niezaprzeczalne autorytety, takie jak wspomniany już Jan Paweł II, ale także kard. Stefan Wyszyński, ks. Jerzy Popiełuszko, czy ks. Franciszek Blachnicki. Pozycja polskiego Kościoła w społeczeństwie jest niemożliwa do porównania z jakąkolwiek inną instytucją. Żadna inna nie ma ponadto tak mocno rozwiniętych struktur oraz specyficznych zasad prawnych dotyczących działania i reagowania. Kościół katolicki w Polsce stał się liderem w kwestii wysłuchania osób skrzywdzonych. Metody, miejsca, specjaliści, a także fundusze dają możliwość na stworzenie dobrze działającego systemu, którego nie znajdzie się np. w środowisku sportowców, które – przynajmniej w Polsce – dalekie jest od wspólnych działań mających chronić dzieci przed krzywdą. Wysłuchanie jest kluczowym działaniem w momencie spotkania osoby, która doznała cierpienia, którą ktoś ważny i istotny wykorzystał w dzieciństwie. Bez wyjaśnienia jednak przeszłości, bez zbadania i nazywania sposobu reagowania władz instytucji Kościoła katolickiego nieuchronnie zawsze pojawiać się będzie obawa dotycząca istnienia jakiegoś sekretu. Na nim opiera się niestety działanie sprawców przestępstw seksualnych.